Witam,
Chciałem Wam przedstawić moje drugie moto - Yamahe DT 125 R 2000r. Ale od początku: dawno, dawno temu w gimnazjum wszedłem w posiadanie Gilery SMT 50. Od tego czasu zaczęła się moja przygoda z motorami. Rok temu na wypadzie spotkałem ziomków, co latali na zakatowanych DT 125. Przejechałem się i stwierdziłem, że brakuje mi mocy. Czytałem i czytałem i padło na DT 125. Sprzedałem moje pierwsze supermoto, dozbierałem pieniędzy i zaczęło sie polowanie. Co dzień trzęsące się ręce na dźwięk każdego motocykla i myśl, że został mi tylko kask. Po kilkunastu godzinach na olx.pl i po ponad 2000km poszukiwań znalazłem moją, pod Ukraińską granicą...(580 km ode mnie) Cena wysoka, ale stanem technicznym biła na łeb wszystkie poprzednie. Jeszcze tylko tankowanie na stacji, gdzie obsługa zalatuje wschodnią mową i odmienna uroda rzuca się w oczy . Do rzeczy...
Okazało się, że cienkie uszczelniacz pompy wody, gaźnik i zębatka zdawcza ostra jak nóż. Niezawodne allegro i za parę dni moto działa jak miód. Kontrolna wizyta u mechanika który potwierdził, nominalny tłok, przebieg 13 800 km i kompresje 9,3 bara. Radość nie miała końca, jedna z niewielu dziewiczych Dt w tym kraju. Moto full w oryginale, na seryjnych dyszach i zablokowanej końcówce z przełożeniem 16/57 - v max 125km/h.
Po dzisiejszym wypadzie który liczył cały dzień i 158km linka sprzęgła strzeliła 200m od domu - takie psucie się to ja rozumiem
W planach:
- Kostka
- zdawcza 14z
- końcówka gianna i większe dysze.
Sorki za jakość fotek (mój tel utonął):
Pozdrawiam W.