Niedzielny wypad nad rzekę - mokry, suchy teren, podjazdy itp. Raz przeleciałem pełnym ogniem przez zalaną łąkę, po drodze wiele kałuż i błotka i nic się nie działo . Za parę km mała kałuża wjechałem i kręciła tylko do 6-7k i taki dźwięk jakby gaźnik był zle wyregulowany. Po 2 km problem znikł i latamy dalej. Pod koniec następna mała woda, i ten sam problem - wiec pyrkam powoli w stronę domu już po suchym a za 5 km BUUUUU i zgasła.
Kopanie, na pych -nic, paliwem śmierdzi czyli ono dochodzi. Nie świadomy tego ze to już koniec i zostały mi tylko nogi zacząłem 17km drogę do domu po piaskach i podjazdach.
Z takim czymś spotykam się pierwszy raz, prosiłbym Was o naprowadzenie mnie co to może być i gdzie zaczynać szukać przyczyny

Pozdrawiam W.