Dzisiaj sprawa wyglądała tak.
Rano podszedłem do niego z nastawieniem, że znów będę musiał biegać z nim, żeby odpalił.
Odkręciłem kranik, włączyłem zapłon, włączyłem ssanie.
Jak kopnąłem bez dodania gazu cisza, drugie kopnięcie dodałem gazu i "bulgotanie" było wyraźne. Jakby chciał odpalić ale czegoś mu brakowało. Kilka razy to powtórzyłem i motor odpalił z kopnięcia. Nie musiałem odpalać na popych.
Odpowiadając na pytania. Po odpaleniu motor wskakuje na ok. 3 tyś obrotów, spada do 2 tyś i wyłączam ssanie. Obroty utrzymują się na poziomie 1.5 tyś. Nie dusi go. Po przejechaniu około 5 km motor był już dobrze rozgrzany, wkręcał się powyżej 6 tyś obrotów. Tak jak pisałem, obrotomierz zamyka, prędkość maksymalna nie spadła. Po powrocie przed zgaszeniem poczekałem, żeby zobaczyć jak się silnik będzie zachowywał. Wydawało się, że z czasem powoli jakby gasł, podświetlenie obrotomierza też gasło ale to kwestia tego, że prądnica się wolniej kręci. Jeśli się mylę poprawcie mnie. Po rozgrzaniu odpala już bez dodawania gazu : ) Wystarcza samo kopnięcie.
Ogólnie myślę, że świece mi zalewa, iskra nie daje rady.
Mogę się mylić, ale oby to była kwestia wymiany świecy
Ostatnio zmieniony 09 maja 2016, 13:13 przez
Michał, łącznie zmieniany 1 raz