Poszedłem dzisiaj pośmigać ,wszystko było cacy. Jadą sobie pod lekką górkę i czuję że moto zaczyna zwalniać.Myślę może się przegrzewa ,wiec zjechałem na bok .Zgasiłem popatrzyłem na silnik ,ale nie wyczułem też zapachu przypalania czy żeby płyn sie gotował .Odpaliłem i było znów wszystko okej .Pojechałem dalej ,i po jakiś 2-3 km znów ten sam objaw ,tylko że tym razem moto straciło moc i ledwo co jechało .Jak odkręciłem manetkę do oporu to zaczął "pierdzieć" (znaczy przerywać bez szarpania) ,zjechałem na bok i zgasiłem maszynę. Znów nic nie rzuciło mi się w oczy.Odczekałem chwilę i postanowiłem wracać do domu. I od tego momentu moto straciło moc ani się nie wkręcało .Przejechałem jakieś 2 km ,gdy jadę i nagle coś lekko strzeliło/cykło w silniku (jak wskazówki zegara) oraz strzeliło w wydech i moto zdechło.Po dłuższej chwili próbowałem go odpalić na pych i też tylko strzelił w wydech. Co może być tego przyczyną ? Potem jak dopchałem moto pod garaż to ze sporej górki chciałem go odpalić na pych .Wrzuciłem jedynkę ,którą po chwili wybiło i stało się tak dwa razy. Ktoś ,coś ? Miał ktoś taki przypadek ?

