, a półksiężyc nie miał właściwie jak złapać zębatki bo miała takie luzy, że uciekała ona w lewo i w prawo. Okazało się też że w silniku nie było ani kropli oleju
. Silnik został ''poprawiony'' i zalany olejem lecz po paru minutach wszystko uciekło. Kolega powiedział że trochę go poklei aby Yamaha mogła tymczasowo jeździć. Rozwiązanie to jest tylko na chwilę, ponieważ gdy tylko silnik się zepsuje nie ma już czego ratować.
Mam teraz dylemat, bo nie wiem czy kupić nowy silnik w dobrym stanie, czy nową Yamahę w dobrym stanie lecz bez papierów i bawić się w przekładanki (plastiki też są brzydkie i odrapane) i zrobić jedną dobrą a drugą rozpieprzoną bez papierów i ją sprzedać?


